Raz na jakiś czas warto przyjrzeć się nieco innej propozycji filmowej, może bardziej skłaniającej do refleksji nad życiem a przynajmniej na pewno znacząco odbiegającej od wielkich amerykańskich produkcji. W moim wypadku padło na „Zjednoczone stany miłości”.
Jest to nowy, alternatywny polski film posiadający elementy zarówno obyczajowego kina, jak i prawdziwego dramatu. Reżyser (Tomasz Wasilewski) decyduje się opowiedzieć historię trzech kobiet, dla których miłość jest najważniejszą wartością. Trzy historie tych bohaterek dotyczą bardzo intensywnego uczucia, powodującego wiele zmartwień, bólu i problemów a jednak tak niezbędnego, że chociażby dla nadziei na szczęśliwy związek są w stanie o nią walczyć.
To opowieść, której akcja rozgrywa się w PRL. Stąd, oprócz ciekawego wątku psychologicznych rozterek i walki między pragnieniami, również dobrze zrobiony obraz Polski tamtych czasów. Te rekwizyty, styl życia, radość z nowych dżinsów kupionych za dolary – te aspekty minionej rzeczywistości są szczególnie ciekawe. Podobnie jednak, jak sama struktura filmu, gdzie wszystkie sceny są aż nadto realistyczne. Wiele sytuacji rozgrywa się jakby naprawdę na naszych oczach – brakuje muzyki, kamera „idzie” (a więc naturalnie obraz się trzęsie) a przy tym bohaterowie są tak bardzo ludzcy, że aż zwierzęcy.
Na koniec warto podkreślić, że film posiada kilka scen, pokazujących w sposób otwarty intymne zbliżenia bohaterów. Jest to kino, jak już wspominałam, bardzo dosłownie i realistyczne, gdzie kamera „nie ucieka”, jak to ma miejsce w większości produkcji prezentowanych w naszych kinach. Jednak, mimo tych informacji, które mogą zniechęcić, warto film obejrzeć – ze względu na ciekawe ujęcie tematu, psychologiczny obraz skompilowanych i zagubionych bohaterów oraz oczywiście obsadę. Najważniejsze nazwiska w tym filmie to: Julia Kijowska, Magdalena Cielecka, Dorota Kolak, Andrzej Chyra.