Są rzeczy, których charakter nie zmienia się pomimo upływu lat. Jedną z nich jest tak samo zabawny i szczery humor komedii „Moje wielkie greckie wesele” – teraz już części 2. Nie ukrywam, że dla mnie to bardzo dobry film z gatunku poważnie zagrożonego wyginięciem. Trudno teraz o komedie, gdzie można się pośmiać po prostu z żartów, nie wulgarnego języka czy erotyzowania każdej sceny. Warto więc doceniać te nieliczne produkcje, zwłaszcza, jeżeli podejmują się kontynuowania historii z przed wielu, wielu lat.
„Moje wielkie greckie wesele 2” to opowieść o dalszych losach bohaterów z pierwszej części. Widz spotyka ich ponownie, kiedy główna postać – Toula (Nia Vardalos)jest już pozornie dojrzałą kobietą, matką 16-letniej Paris (Elena Kampouris) i żoną znanego z pierwszej części Iana (w tej roli niesamowity John Corbett). Tak naprawdę to jednak wciąż zagubiona i niemal niezdolna do samodzielnego życia grecka dziewczyna, jakże urocza grecka dziewczyna. W tej części bohaterowie muszą zmierzyć się z dorastaniem i procesem opuszczania domu przez ich jedyne dziecko, co stanowi nie lada problem dla każdej rodziny, a co dopiero greckiej – tak energicznej i impulsywnej zarazem. Drugim ważny wątkiem, wokół którego koncentruje się opowieść jest wiadomość o nieważnym ślubie dziadków Paris ze względu na brak podpisu księdza na dokumentach. Najstarsi członkowie rodziny, dla której małżeństwo (ale tylko z Grekiem!) to najważniejsze wartość, muszą uporać się z własną przeszłością i zdecydować o znaczeniu nieuregulowanej umowy dla ich wspólnej przyszłości.
Reżyser (Kirk Jones) zaprasza odbiorców z powrotem do tej samej rodziny, tak sympatycznej i szalonej zarazem. Proponuje widzom opowieść pełną humoru, radości z życia, gdzie problemy chociaż zauważalne, dadzą się zawsze rozwiązać. „Moje wielkie greckie wesele 2” to swego rodzaju bajka dla dorosłych, ukazująca że dobro jest nieprzezwyciężoną wartością a rodzina mimo kłótni zawsze się pogodzi. Scenarzystka, producentka wykonawcza i główna gwiazda filmu – Nia Vardalos dostarcza widzom tego samego emocjonalnego klimatu, jaki znamy z pierwszej części. Daje nam film pełen kolorów, życia, smaków i radości z każdego dnia. Jest to bardzo dobra odskocznia od codziennego życia, co więcej odskocznia naprawdę wywołująca uśmiech na twarzy każdego widza. To nie taka komedia, kiedy kilka śmiesznych scen z reklamy to jedyne momenty warte uwagi. Tutaj wraz z rozwojem akcji humor również się rozwija. Jedno jest pewne – bez względu na rodzaj poczucia humoru, każdy znajdzie tam sceny śmieszne dla niego.
Czy nie jest tak, że każdy z nas potrzebuje czasami obejrzeć coś, co po prostu poprawi mu humor? Czy nie tego zdarza nam się szukać w tak ponure i deszczowe dni? Mi ten film zdecydowanie dodał optymizmu. Powiem nawet więcej – ostatnio w polskich kinach można się naprawdę dobrze bawić!